Archiwum 23 lipca 2010


lip 23 2010 Samotna wśród tylu ludzi...
Komentarze: 2

Witam. Postanowiłam utworzyć bloga gdyż czasami chciałabym się podzielić moim wnętrzem z kimś kto może mnie zrozumie. Nie chcę podawać swoich oraz innych personaliów także wszystkie imiona będą w postaci inicjału.

Nazywam się E. W październiku skończę 19 lat. Jestem normalną dziewczyną, lubię czytać książki, słuchać różnej muzyki, tworzyć coś z niczego, spotykać się ze znajomymi oraz m. in. szaleć na imprezach. Taka zwyczajna ja, choć może nie do końca... Ogólnie jestem bardzo przeciętną i lubianą osobą. Znam dużo ludzi jednak czasami czuję się w śród nich taka samotna... Od 11 miesięcy mam chłopaka, on jest cudowny :) bardzo się kochamy. On jedyny mnie rozumie tak do końca. Jestem z nim szczęśliwa :) Uwielbiam nasze spotkania itp. ale teraz nie będę o tym pisać (później pewnie nie raz się rozpiszę). Chciałam tu na początek powiedzieć, że brakuje mi przyjaciółki... Tej od serca...

Chciałąbym mieć osobę, która zawsze będzie umiała mnie pocieszyć, będzie stała za mną murem, śmiała i płakała gdy tylko będzie taka potrzeba. Nie będzie stosować ukrytych aluzji, tylko po to aby mi pokazać, że ona jest teraz górą a ja na samym dole... nie lubię zazdrości ani tej jawnej ani ukrytej, którą wobec mnie stosuje A...

Zam ją od zerówki, razem w ławce przesiedziałyśmy całą podstawkę i gimnazjum. Wtedy to była w gruncie rzeczy dobra dziewczyna rozumiałyśmy się, lubiłam z nią rozmawiać, śmiać się ale... teraz wiem , że ta znajomość już wtedy nie była tak dobra jak mogłaby być...Zawsze gdy ja dostawałam lepszą ocenę ona była urażona. gdy było na odwrót perfidnie dawała mi odczuć, że jest lepsza, śmiała sięz moich błędów i wszystkim chwaliła się swoją oceną, przy okazji mówiąc, jaką ja dostałąm... to było chamskie. Gdy kończyłyśmy szkołę, każda z nas miałą plany co do dalszego kształcenia. Ja marzyłam, żeby dostać się do jednego z najlepszych ogólniaków w naszym mieście, dlatego poprawiałam oceny. Ona natomiast nie chciałą powiedzieć gdzie chce się uczyć... ''ok. jej decyzja" mówiłam sobie. Twierdziła, że nie będzie lizać tyłków nauczycielom, żeby podwyższyć sobie stopnie (ja oczywiście nic takiego nie robiłam, poprawiałam oceny tam gdzie miałąm taką możliwość a nie jak to inni...) toteż siedziała w ławce i patrzyła z wielkim zaciekawieniem jaki mi pójdzie odpowiadanie przy tablicy. Ja czułam ten jej wzrok przepełniony zazdrością, mówiący ''pomyl się", albo "no to ci się na pewno nie uda" Jednak mi się szczęściło :)  Poprawiłam średnią i byłam trzecią najlepszą w klasie osobą pod względem ocen. Moje szanse na dostanie się do wymarzonej szkoły wzrosły i bardzo się z tego cieszyłam. A. jednak zamiast cieszyć się ze mną, cały czas mówiła, a raczej wypowiadała słowa, z których można było łatwo wywnioskować, ze ja jestem głupia chcać sie dostać do tak prestiżowej placówki, że ja sobie tam nie poradzę itp. Nie było to miłe... W wakacje poszłam sprawdzić czy znajduję sie na liście przyjętych osób w LO. Dostałam się :) Możecie sobie wyobrazić minę A. gdy jej to obwieściłam. Ona jak się okazało poszła do zawodówki na sprzedawcę...Moim zdaniem nie miałą takich złych ocen i wyników z testów, więc śmiało mogłaby iść do  technikum. Zrobiła jednak tak jak chciała.

Minęły 3 lata, skończyłam liceum, zdałam maturę oraz egzamin na prawo jazdy :) Obecnie nie mam pracy (przez co mama się na mnie wścieka ale o tym też innym razem), siedzę w domu i cieszę sie wolnym. A. zdała egzaminy w zawodówce, zdobyła zawód i teraz pracuje w spożywczaku. Przez te 3 lata sporadycznie się spotykałyśmy, ale to nie było już to co kedyś. Dzięki mojej kol. z liceum poradziłam sobie z moją nieśmiałością, otworzyłam się trochę na ludzi i odżyłam, po tym co robiła mi A. Teraz z A. nadal utrzymuję kontakt, widzimy się dosyć często, rozmawiamy tak jak kiedyś, ale ja mam do niej duży dystans, choć jest mi najbliższa z reszty dziewczyn. Ona przez zawodówkę stała się bardziej opryskliwa, przeklina, bardzo dużo rzeczy jej przeszkadza, ma takie jakieś swoje dziwne usposobienie. Ostatnio mi nawet wyznała, że zaczęła sie kłócić z szefową i ma zły stosunek do niektórych klientów. Moim zdaniem w ogóle nie powinno tak być, bo przecież łatwo może stracić tą prace oraz zrazić do siebie ludzi. Ona jednak sobie z tego nic nie robi. Nadal stosuje w stosunku do mojej osoby aluzje, których próbuję nie brać sobie do serca. Wkurza mnie to...Niedawno gdy z nią rozmawiałam dała mi do zrozumienia, że liceum to zła szkoła bo po niej nic nie mam a ona ma już zawód. No to jej powiedziałam, że ja tak wybrałam i teraz mam średnie. A wiadomo, że trzeba zdobywać im wyższe wykształcenie bo to w dzisiejszych czasach podstawa. Później gdy mówiłam jej, że nie mam pieniędzy, że nie mogę sobie pozwolić na wyjście do kina czy gdziekolwiek to mi powiedziała: "No to trzeba sobie poszukać pracę a nie siedzieć na garnuszku mamusi" Za każdym razem jak się widzimy daje mi to do zrozumienia... Ja doskonale wiem, że powinnam sobie znaleźć jakąś robote ale wnerwia mnie to jak ona teraz się szczyci, że ona pracuje... Heh Teraz jest mądra ale zobaczymy jak długo ona będzie tam robić, skoro ma taki stosunek do ludzi... No i kiedyś się obudzi, że mogła jednak dalej się uczyć... Mam tylko nadzieję, że nie będę musiała tego wysłuchiwać...

To było trochę o A. Jest jeszcze D. K1(J) i k2(M). Ale o nich to już innym razem.

Do usłyszenia.
E.

jednazgwiazd : :