Najnowsze wpisy


lip 26 2010 Szkoła i rodzice...Masakra!
Komentarze: 1

Wybór kolejnej szkoły to nie lada wyzwanie, szczególnie jeśli chodzi o dalsze kształcenie po szkole średniej... Przeżyłam straszny miesiąć w poszukiwaniu a raczej odnajdywaniu tej wewnętrznej wiary w siebie i swoje możliwości. Przeszłam wiele kłótni z rodzicami...To było straszne ale teraz chyba już wiem. Chyba w końcu zdecydowałam się na coś.

Z początku chciałam iść na studia na kierunek: wzornictwo, jednak załamałam się trochę po tym jak znalazłam program rekrutacji... Bez pozytywnego egzaminu wstępnego nie miałabym szans na dostanie się... Wiem, zawsze mogłabym spróbować lecz w liceum na woku w zasadzie nic nie robiliśmy więc moja wiedzia nie jest rewelacyjna no i teczka z własnymi pracami nie jest wystarczająco dobra. Zachwiałam więc swój pozytywny samosąd. Potem pomyślałam, że zrobię sobie rok wolnego, poduczę się i spróbuję się dostać. Cały rok bym gdzieś pracowała i w ogóle. To nie spodobało się rodzicom... Byli na mnie wściekli za to, że chcę przerwać tok nauki. Mówili, że potem będzie mi ciężko wrócić itd. Do jasnej cholery! A jak ja wcześniej gadałam? Dokładnie tak samo jak mama zaczęła śpiewkę, iż studia mogę podiąć kiedy tylko będę chciałą nie koniecznie teraz...

Później rodzinka zaczęła mi szukać szkoły policealne... starali się coś narzucić. Mama zasugerowała, żebym poszła na germanistykę, a potem była tłumaczem... (co prawda miałam 82% z niemca na maturze podstawowej, ale wiem, że to i tak za mało. nie jestem zbyt dobra). Ja się nie nadaje do takich rzeczy... No ale nie chciałam się dalej kłócić.... Powiedziałam: "Dobra, popatrzę na szkoły policealne..." W miejscowości, w której mieszkam są tylko 2 takie placówki, także jak możnaby się spodziewać, o kierunkach zupełnie odległych od moich zainteresowań... Toteż znowu się poddałam... Rodzice mieli mnie dość... Stwierdzili, że się użalam nad sobą i  że najlepiej powiedzieć "Nie ma tu szkoły dla mnie i mieć wszystko w d..."

Chciałam szukać czegoś w innym mieście, ale czułam jak to się może skończyć... Potem będą mi wypominać to ile na mnie pieniędzy idzie, że nie możemy sobie pozwolić na taką szkołę w innym mieście (co innego studia). Dlatego nie szukalam... Aż tu nagle usłyszałam podczas kolejnej męczącej rozmowy: "A w innych miejscowościach lukałaś?" Zrobiłam wielkie oczy, byłam zdumiona... nie spodziewałam się takiego rozwoju akcji...

No to naprawdę głęboko zaczęłam zastanawiać się nad szkołą policealną. Jak już coś mnie zainteresowało i pochwaliłam się tym to zaraz była mowa, że czemu ja na studia już nie patrzę? No nie! Wkurzona wróciłam do swojego pokoju, zamknęłam sie i nie chciałam z nikim gadać...

Ingerują w moje decyzje, próbują mi narzucać własne chęci...miałam tego na prawdę dość. Aż do jakiegoś dnia zeszłego tygodnia. Usiadłam przed kompem i stwierdziłam, że muszę coś zrobić ze swoim życiem, zdecydować się na coś w końcu. bez względu na to czy się będzie podobało innym czy też nie. Po głębszych przemyśleniach doszłam do wniosku, iż pójdę do szkoły policealnej, a później na studia.

Takim sposobem znalazłam szkołę która mi odpowiada. Teraz już wiem. Chcę zdobyć zawód: florysta. Tak w tym czuję się pewniej. A Studia? Zrobie później.

Dzisiaj podeszłam do mamy i pokazałam jej kartkę z notka na temat szkoły. Jest uradowana i nawet pisała smsa do taty, że ich córka w końcu podjęła jakąś decyzję... :) Heh... Ale nie ma cosię cieszyć najpierw muszę sobie zapewnić miejsce...A potem będzie dobrze.

Nie napisałam tu wszystkiego co było/jest ważne i miało znaczenie w moim postępowaniu. To co tu opisałam nie odzwierciedla całej rzeczywistości jaka miała miejsce w moim życiu, pominęłam kilka istotnych faktów, dlatego niech nikt mnie po tym nie osądza. Tak szczerze mówiąc, mnie trzeba dobrze poznać, żeby wiedzieć jaka jestem wewnątrz...gdy już się to zrobi, to wtedy jedźcie po mnie ile chcecie...

E.

jednazgwiazd : :
lip 23 2010 Samotna wśród tylu ludzi...
Komentarze: 2

Witam. Postanowiłam utworzyć bloga gdyż czasami chciałabym się podzielić moim wnętrzem z kimś kto może mnie zrozumie. Nie chcę podawać swoich oraz innych personaliów także wszystkie imiona będą w postaci inicjału.

Nazywam się E. W październiku skończę 19 lat. Jestem normalną dziewczyną, lubię czytać książki, słuchać różnej muzyki, tworzyć coś z niczego, spotykać się ze znajomymi oraz m. in. szaleć na imprezach. Taka zwyczajna ja, choć może nie do końca... Ogólnie jestem bardzo przeciętną i lubianą osobą. Znam dużo ludzi jednak czasami czuję się w śród nich taka samotna... Od 11 miesięcy mam chłopaka, on jest cudowny :) bardzo się kochamy. On jedyny mnie rozumie tak do końca. Jestem z nim szczęśliwa :) Uwielbiam nasze spotkania itp. ale teraz nie będę o tym pisać (później pewnie nie raz się rozpiszę). Chciałam tu na początek powiedzieć, że brakuje mi przyjaciółki... Tej od serca...

Chciałąbym mieć osobę, która zawsze będzie umiała mnie pocieszyć, będzie stała za mną murem, śmiała i płakała gdy tylko będzie taka potrzeba. Nie będzie stosować ukrytych aluzji, tylko po to aby mi pokazać, że ona jest teraz górą a ja na samym dole... nie lubię zazdrości ani tej jawnej ani ukrytej, którą wobec mnie stosuje A...

Zam ją od zerówki, razem w ławce przesiedziałyśmy całą podstawkę i gimnazjum. Wtedy to była w gruncie rzeczy dobra dziewczyna rozumiałyśmy się, lubiłam z nią rozmawiać, śmiać się ale... teraz wiem , że ta znajomość już wtedy nie była tak dobra jak mogłaby być...Zawsze gdy ja dostawałam lepszą ocenę ona była urażona. gdy było na odwrót perfidnie dawała mi odczuć, że jest lepsza, śmiała sięz moich błędów i wszystkim chwaliła się swoją oceną, przy okazji mówiąc, jaką ja dostałąm... to było chamskie. Gdy kończyłyśmy szkołę, każda z nas miałą plany co do dalszego kształcenia. Ja marzyłam, żeby dostać się do jednego z najlepszych ogólniaków w naszym mieście, dlatego poprawiałam oceny. Ona natomiast nie chciałą powiedzieć gdzie chce się uczyć... ''ok. jej decyzja" mówiłam sobie. Twierdziła, że nie będzie lizać tyłków nauczycielom, żeby podwyższyć sobie stopnie (ja oczywiście nic takiego nie robiłam, poprawiałam oceny tam gdzie miałąm taką możliwość a nie jak to inni...) toteż siedziała w ławce i patrzyła z wielkim zaciekawieniem jaki mi pójdzie odpowiadanie przy tablicy. Ja czułam ten jej wzrok przepełniony zazdrością, mówiący ''pomyl się", albo "no to ci się na pewno nie uda" Jednak mi się szczęściło :)  Poprawiłam średnią i byłam trzecią najlepszą w klasie osobą pod względem ocen. Moje szanse na dostanie się do wymarzonej szkoły wzrosły i bardzo się z tego cieszyłam. A. jednak zamiast cieszyć się ze mną, cały czas mówiła, a raczej wypowiadała słowa, z których można było łatwo wywnioskować, ze ja jestem głupia chcać sie dostać do tak prestiżowej placówki, że ja sobie tam nie poradzę itp. Nie było to miłe... W wakacje poszłam sprawdzić czy znajduję sie na liście przyjętych osób w LO. Dostałam się :) Możecie sobie wyobrazić minę A. gdy jej to obwieściłam. Ona jak się okazało poszła do zawodówki na sprzedawcę...Moim zdaniem nie miałą takich złych ocen i wyników z testów, więc śmiało mogłaby iść do  technikum. Zrobiła jednak tak jak chciała.

Minęły 3 lata, skończyłam liceum, zdałam maturę oraz egzamin na prawo jazdy :) Obecnie nie mam pracy (przez co mama się na mnie wścieka ale o tym też innym razem), siedzę w domu i cieszę sie wolnym. A. zdała egzaminy w zawodówce, zdobyła zawód i teraz pracuje w spożywczaku. Przez te 3 lata sporadycznie się spotykałyśmy, ale to nie było już to co kedyś. Dzięki mojej kol. z liceum poradziłam sobie z moją nieśmiałością, otworzyłam się trochę na ludzi i odżyłam, po tym co robiła mi A. Teraz z A. nadal utrzymuję kontakt, widzimy się dosyć często, rozmawiamy tak jak kiedyś, ale ja mam do niej duży dystans, choć jest mi najbliższa z reszty dziewczyn. Ona przez zawodówkę stała się bardziej opryskliwa, przeklina, bardzo dużo rzeczy jej przeszkadza, ma takie jakieś swoje dziwne usposobienie. Ostatnio mi nawet wyznała, że zaczęła sie kłócić z szefową i ma zły stosunek do niektórych klientów. Moim zdaniem w ogóle nie powinno tak być, bo przecież łatwo może stracić tą prace oraz zrazić do siebie ludzi. Ona jednak sobie z tego nic nie robi. Nadal stosuje w stosunku do mojej osoby aluzje, których próbuję nie brać sobie do serca. Wkurza mnie to...Niedawno gdy z nią rozmawiałam dała mi do zrozumienia, że liceum to zła szkoła bo po niej nic nie mam a ona ma już zawód. No to jej powiedziałam, że ja tak wybrałam i teraz mam średnie. A wiadomo, że trzeba zdobywać im wyższe wykształcenie bo to w dzisiejszych czasach podstawa. Później gdy mówiłam jej, że nie mam pieniędzy, że nie mogę sobie pozwolić na wyjście do kina czy gdziekolwiek to mi powiedziała: "No to trzeba sobie poszukać pracę a nie siedzieć na garnuszku mamusi" Za każdym razem jak się widzimy daje mi to do zrozumienia... Ja doskonale wiem, że powinnam sobie znaleźć jakąś robote ale wnerwia mnie to jak ona teraz się szczyci, że ona pracuje... Heh Teraz jest mądra ale zobaczymy jak długo ona będzie tam robić, skoro ma taki stosunek do ludzi... No i kiedyś się obudzi, że mogła jednak dalej się uczyć... Mam tylko nadzieję, że nie będę musiała tego wysłuchiwać...

To było trochę o A. Jest jeszcze D. K1(J) i k2(M). Ale o nich to już innym razem.

Do usłyszenia.
E.

jednazgwiazd : :