Komentarze: 1
Wybór kolejnej szkoły to nie lada wyzwanie, szczególnie jeśli chodzi o dalsze kształcenie po szkole średniej... Przeżyłam straszny miesiąć w poszukiwaniu a raczej odnajdywaniu tej wewnętrznej wiary w siebie i swoje możliwości. Przeszłam wiele kłótni z rodzicami...To było straszne ale teraz chyba już wiem. Chyba w końcu zdecydowałam się na coś.
Z początku chciałam iść na studia na kierunek: wzornictwo, jednak załamałam się trochę po tym jak znalazłam program rekrutacji... Bez pozytywnego egzaminu wstępnego nie miałabym szans na dostanie się... Wiem, zawsze mogłabym spróbować lecz w liceum na woku w zasadzie nic nie robiliśmy więc moja wiedzia nie jest rewelacyjna no i teczka z własnymi pracami nie jest wystarczająco dobra. Zachwiałam więc swój pozytywny samosąd. Potem pomyślałam, że zrobię sobie rok wolnego, poduczę się i spróbuję się dostać. Cały rok bym gdzieś pracowała i w ogóle. To nie spodobało się rodzicom... Byli na mnie wściekli za to, że chcę przerwać tok nauki. Mówili, że potem będzie mi ciężko wrócić itd. Do jasnej cholery! A jak ja wcześniej gadałam? Dokładnie tak samo jak mama zaczęła śpiewkę, iż studia mogę podiąć kiedy tylko będę chciałą nie koniecznie teraz...
Później rodzinka zaczęła mi szukać szkoły policealne... starali się coś narzucić. Mama zasugerowała, żebym poszła na germanistykę, a potem była tłumaczem... (co prawda miałam 82% z niemca na maturze podstawowej, ale wiem, że to i tak za mało. nie jestem zbyt dobra). Ja się nie nadaje do takich rzeczy... No ale nie chciałam się dalej kłócić.... Powiedziałam: "Dobra, popatrzę na szkoły policealne..." W miejscowości, w której mieszkam są tylko 2 takie placówki, także jak możnaby się spodziewać, o kierunkach zupełnie odległych od moich zainteresowań... Toteż znowu się poddałam... Rodzice mieli mnie dość... Stwierdzili, że się użalam nad sobą i że najlepiej powiedzieć "Nie ma tu szkoły dla mnie i mieć wszystko w d..."
Chciałam szukać czegoś w innym mieście, ale czułam jak to się może skończyć... Potem będą mi wypominać to ile na mnie pieniędzy idzie, że nie możemy sobie pozwolić na taką szkołę w innym mieście (co innego studia). Dlatego nie szukalam... Aż tu nagle usłyszałam podczas kolejnej męczącej rozmowy: "A w innych miejscowościach lukałaś?" Zrobiłam wielkie oczy, byłam zdumiona... nie spodziewałam się takiego rozwoju akcji...
No to naprawdę głęboko zaczęłam zastanawiać się nad szkołą policealną. Jak już coś mnie zainteresowało i pochwaliłam się tym to zaraz była mowa, że czemu ja na studia już nie patrzę? No nie! Wkurzona wróciłam do swojego pokoju, zamknęłam sie i nie chciałam z nikim gadać...
Ingerują w moje decyzje, próbują mi narzucać własne chęci...miałam tego na prawdę dość. Aż do jakiegoś dnia zeszłego tygodnia. Usiadłam przed kompem i stwierdziłam, że muszę coś zrobić ze swoim życiem, zdecydować się na coś w końcu. bez względu na to czy się będzie podobało innym czy też nie. Po głębszych przemyśleniach doszłam do wniosku, iż pójdę do szkoły policealnej, a później na studia.
Takim sposobem znalazłam szkołę która mi odpowiada. Teraz już wiem. Chcę zdobyć zawód: florysta. Tak w tym czuję się pewniej. A Studia? Zrobie później.
Dzisiaj podeszłam do mamy i pokazałam jej kartkę z notka na temat szkoły. Jest uradowana i nawet pisała smsa do taty, że ich córka w końcu podjęła jakąś decyzję... :) Heh... Ale nie ma cosię cieszyć najpierw muszę sobie zapewnić miejsce...A potem będzie dobrze.
Nie napisałam tu wszystkiego co było/jest ważne i miało znaczenie w moim postępowaniu. To co tu opisałam nie odzwierciedla całej rzeczywistości jaka miała miejsce w moim życiu, pominęłam kilka istotnych faktów, dlatego niech nikt mnie po tym nie osądza. Tak szczerze mówiąc, mnie trzeba dobrze poznać, żeby wiedzieć jaka jestem wewnątrz...gdy już się to zrobi, to wtedy jedźcie po mnie ile chcecie...
E.